"Pocztówkowe białe plaże z pudrowo miękkim piaskiem, kokosowe palmy schylające się do szmaragdowego morza. Słońce i dźwięki merengue, romantyczne krajobrazy, egzotyczne drinki i soczyste owoce... Dominikana - raj na ziemi; to znakomita propozycja na niezapomniane karaibskie wakacje". Takim oto nagłówkiem kusiły kolorowe katalogi biur podróży...
W drugiej połowie marca na taką egzotyczną podróż skusiliśmy się i my :)
Oferty wakacyjne śledziłam od dłuższego czasu, ale Dominikana mimo iż była na mojej liście "must see", wydawała się jakimś odległym, nieosiągalnym marzeniem... Początkowo miał być maj i jakaś grecka wyspa, więc gdy mąż w biurze podróży poprosił naszą koleżankę, aby pokazała nam oferty na Dominikanę, to tylko popukałam się w czoło. Jednak po powrocie do domu pogadaliśmy i padło stwierdzenie: jedziemy! :) Pozostała jeszcze kwestia wyboru hotelu, a tutaj mieliśmy odmienne zdania i do samego końca nie chcieliśmy odpuścić ;) Ostatecznie wybraliśmy hotel z oferty Itaki i lot Dreamlinerem, na którego korzyść przemawiało m.in. brak przesiadek, a to przy wakacjach z naszym niespełna rocznym synkiem było jednym z ważniejszych czynników. Pozostało nam pakowanie i odliczanie dni, których na szczęście było niewiele ;)
Nasza podróż rozpoczęła się ok godz. 5:00, czyli na 3h przed wylotem (3h !! Jak dla mnie stanowczo za dużo), gdy przekroczyliśmy progi warszawskiego Okęcia. Nadanie bagaży i odprawa poszły sprawnie, więc pozostało czekanie na wejście na pokład. Poszliśmy na kawę, później synek trochę pobawił się na placu zabaw i ok godz. 7:30 zaczęło się wpuszczanie na pokład. Pierwszy raz lecieliśmy Dreamlinerem i samolot naprawdę robi wrażenie. Jest ogromny i aby do niego dojść musieliśmy przejść przez całą halę odlotów, bo nie mieścił się w standardowym boksie.
Kilka minut po godz. 8:00 wystartowaliśmy... Lot trwał prawie 11h. Nasz synek spisał się na medal, bo ponad połowę lotu przespał, a i nam udało się trochę odpocząć. Dzięki podróży z małym dzieckiem i dostępności, mogliśmy otrzymać miejsca w pierwszym rzędzie naszej klasy - ekonomicznej, które mają trochę więcej miejsca z przodu, gdyż są przystosowane dla rodzin z dziećmi oraz skorzystać podczas lotu z łóżeczka/kołyski.
Dużym minusem natomiast jest fakt, że podczas tak długiej trasy nie otrzymaliśmy ani butelki wody (za wszystkie napoje i posiłki trzeba było zapłacić); gdzie podczas podróży na krótszych trasach i z innymi przewoźnikami nie było takiego problemu... Jedyny plus, że taka informacja widniała w katalogu Itaki.
Ok. 20:00 czasu polskiego wylądowaliśmy na malutkim lotnisku w miejscowości La Romana. Wysiadaliśmy przez schodki, nie rękaw i w końcu mogliśmy na żywo zobaczyć ogrom samolotu ;)
Podróż do hotelu trwała ok 1h, ale czas minął błyskawicznie... Mimo, że do tej pory wszystko przebiegało sprawnie to w hotelu czekało nas kilka niespodzianek. Ale o tym co popsuło nam humor w pierwszym dniu opowiemy w poście, w którym opiszemy hotel.
Póki co zapraszam na mini relację. Na zdjęciach plaża hotelowa i pozostałe z miejscowości Uvero Alto. Miłego oglądania! :)
Niestety pora wracać do domu...
Piękne zdjęcia, jak z pocztówki a młody zachwyca wiecznie uśmiechniętą twarzyczką ;)
OdpowiedzUsuń